niedziela, 6 marca 2016

Ulubieńcy lutego

Hej, dziś przychodzę do Was z kilkoma perełkami, które miałam przyjemność używać w lutym. Produkty są oczywiście podzielone na pielęgnację i kolorówkę, a także znalazł się jeden perfumik.
Słowem wstępu, a teraz do konkretów!








1. Mój pierwszy ulubieniec to bez wątpienia Meteoryty Guerlain w odcieniu 3 medium.
Pojawił się u mnie pod koniec grudnia, kiedy to skorzystałam z karty upominkowej w perfumerii Sephora. Dodatkowo trwała też promocja - 25% więc po krótkim tłumaczeniu sobie, że lepiej chyba przeznaczyć tą większą kwotę na jeden konkretny produkt niż milion pierdół ;-) tak więc zdecydowałam się na to cudo. Tak, cudo. Przynajmniej w moim odczuciu. Ten puder to po prostu kropka nad i. Stosuję go jako puder wykańcząjący makijaż, pięknie scala makijaż i delikatnie rozświetla. Stosowany na całą twarz lub tylko w strefie T. Absolutnie nie wysusza, efekt jaki nadaje jest bardzo lekki, ale przy tym produkt jest bardzo trwały. Do tego...obłędnie pachnie! Polecam!




2. Kolejny ulubieniec i mój zdecydowany faworyt to Catrice liquid camouflage high coverage concealer. Pojawił się on stosunkowo niedawno i dość długo za nim chodziłam, ale w każdej drogerii niestety śladu po nim nie było. Tym bardziej musiałam go mieć :D
Jest to jedyny produkt,który jest w stanie zakryć moje okrutne i uciążliwe cienie pod oczami.
Korektory typu high coverage mają za zadanie kryć w bardzo wysokim stopniu, przez co nie zawsze należą do produktów lekkich. Ku mojemu zdziwieniu aplikacja i późniejsze noszenie produktu jest bardzo komfortowy. Ja zdecydowałam się na odcień 010 Porcellain, który idealnie zakrywa moje cienie pod oczami. Koszt produktu to ok. 15zł, dostępne w drogeriach Natura i Hebe (?)



3. Lovely extra lasting, matowy lip gloss w odcieniu nr 1.
Produkt bardzo dobry, długotrwały, piękny kolor typu Dusty Rose.
Dostępne są jeszcze dwa inne kolory, ale mi do gustu przypadł najbardziej ten.
Jak to w przypadku matowych produktów do ust przystało, może on wysuszać podczas noszenia więc ważne jest żeby tuż przed aplikacją dobrze nawilżyć usta :-) cena to ok.10 zł!







4.The Manizer Sisters the Balm czyli trio rozświetlaczy w tym sławetna Mary-Lou Manizer.
Cóż mogę powiedzieć...odkąd je posiadam, rozumiem już ich fenomen ;-)



5. Long 4 Lashes by Oceanic czyli odżywka do rzęs.
Wiem, że zdania co do tego produktu są podzielone, ale w moim przypadku naprawdę zauważyłam, że rzęsy są dłuższe i grubsze przy czym pojawiają się nowe, warunkiem jest systematyczne używanie.


6. Garnier Hand opatrunek w kremie przeciw przesuszeniu SOS.
Moje dłonie należą do tych wymagających i tym bardziej w okresie zimowym bardzo mocno się przesuszają. Ten krem idealnie koi i nawilża, efekt nawilżenia utrzymuje się bardzo długo, bez uczucia filmu na dłoniach, ładnie pachnie, dostępny chyba wszędzie, polecam :-)

7. Therapic Grade 100% Natural Sweet Almond Oil Oliology.
Olejek ten kupiłam w TKMaxx, kosztował w granicach 30zł, wiem, że są dostępne o wiele tańsze produkty, ale ten akurat nie jest testowany na zwierzętach co mnie bardzo mocno ucieszyło.
Jego zastosowanie jest bardzo szerokie tzn. może być stosowany na włosy jako maska, do ciała, twarzy, na wybrane wysuszone miejsca. Ja go stosuję jako ostatni produkt w wieczornej pielęgnacji. Bardzo dobrze nawilża, wygładza, moja cera go uwielbia...i moje koty też- za każdym razem kiedy go używam, namiętnie jest zlizywany przez moje ancymony ;-)




8.Ziaja Masło Kakaowe. 
O tym produkcie zbyt wiele mówić nie trzeba, moja cera należy do suchych więc niejednokrotnie przynosił mi ulgę, dobrze nawilża, jest bardzo treściwy i nigdy mi nie zrobił krzywdy. I do tego cena...3zł?




9.Nuxe Paris Reve de Miel Ultra Comfortable Body Cream czyli naprawczy, odżywczy i ochronny balsam do ciała z miodem, wyciągiem ze słonecznika i szlachetnymi olejkami roślinnymi.
Jak już wspomniałam moja skóra jest bardzo wymagająca i BARDZO sucha, więc znalezienie odpowiedniego nawilżenia czasem bywa uporczywe. Ten balsam idealnie nawilża i odżywia czyli robi to co obiecuje producent. Do tego pięknie pachnie- w moim mniemaniu- bo słyszałam,że niektórym śmierdzi...:D ALE TO NIE JEST PRAWDA!!!! :D




10. Bottega Veneta eau Legere czyli ostatni ulubieniec. Skórzano- kwiatowa kompozycja mnie osobiście przyprawia o dreszcze :D zapach bardzo oryginalny, ciężki, ale przy tym pozostaje rześki, diabelsko trwały, jedyny w swoim rodzaju. Dla tych, które lubią zapachy ciężkie i dominujące, bo te dziewczyny, które wolą lżejsze aromaty po prostu może rozboleć głowa. 


I to by było na tyle w kwestii ulubieńców miesiąca. Dajcie znać co Wam się sprawdziło i do następnego! Buziole!
















niedziela, 14 lutego 2016

Moje pierwsze wrażenie- Inglot Duraline

Hej!
Dziś przychodzę do Was z tym małym cudakiem czyli Inglot Duraline. Jest on dostępny w każdym stoisku Inglota i kosztuje dokładnie 26zł.
Od dawna się na niego czaiłam i w momencie gdy zauważyłam, że mój ulubiony tusz umarł pomyślałam, że jedynym ratunkiem dla niego jest właśnie ten płyn. W związku z tym, że tusz nie należy do tanich produktów i nie bardzo miałam budżet na nowe opakowanie postanowiłam, że może właśnie Duraline przyjdzie mu z pomocą.

Według producenta produkt ten przeznaczony jest do aplikacji na mokro prasowanych i sypkich cieni do powiek, utrwala makijaż, pogłębia kolor, ale może być też stosowany do pudrów sypkich, bronzerów itp... NO I DO MOJEJ ZMARŁEJ MASKARY!

 Tak właśnie się prezentowała, najdziwniejsze jest to, że była ona stosunkowo świeża, więc tym bardziej byłam zdziwiona dlaczego tak średnio wygląda.

 Do maskary dodałam kilka kropli Duraline, nie jest powiedziane ile konkretnie, zależy to od wyczucia, nie możemy też przesadzić, żeby nie zrobiła się czarna (w moim przypadku fioletowa) woda, ja dodałam ok.7 kropelek produktu.Wymieszałam, wymasowałam i doznałam szoku
:D
Wiem, że na zdjęciu nie widać spektakularnych efektów, ale musicie mi wierzyć- pomogło.
Tusz zyskał na konsystencji, o wiele łatwiej teraz aplikuje się produkt!

W związku z tym, że przede wszystkim Duraline przeznaczony jest do aplikacji cieni na mokro, spróbowałam i tego. W tym przypadku jednak trzeba trochę uważać żeby nie zepsuć sobie cienia.
Ja wzięłam odrobinę na pędzel i dodałam dosłownie kropelkę na wierzch dłoni. Można też podzielić sobie cień na pół i z jednej strony zostawić go w spokoju (:D), a drugą stronę przeznaczyć tylko dla Duraline. No i efekt taki:
Dzięki temu możemy przy pomocy cienia i Duraline uzyskać idealną konsystencję do stworzenia kreski przy linii rzęs czy bardziej kreatywnego makijażu.

Reasumując:
biorąc pod uwagę jaka jestem sceptyczna co do takich produktów to ten mnie absolutnie nie zawiódł.
Produkt jest bardzo łatwy w użyciu, a dzięki maleńkiej pipetce nie musimy się obawiać, że przesadzimy z ilością.

Serdecznie polecam! Buziol!






czwartek, 11 lutego 2016

Paleta cieni Lovely Dark Nude make up kit- recenzja.

Hej dziewczyny!
Dziś przychodzę do Was z recenzją palety cieni Lovely Dark Nude make up kit. Kupiłam ją w Rossmannie za ok. 15zł, w palecie znajdziemy 12 cieni- 3 matowe, 9 błyszczących.
Mam nieodparte wrażenie, że paleta ta jest mocno inspirowana paletą cieni Urban Decay Naked 2.
Niestety póki co nie miałam okazji testować Naked 2 więc nie mogę porównywać jakości cieni, ale na pewno sam wygląd i ułożenie może wskazywać na dość dużą inspirację ;-)
Co do tytułowych cieni, paleta zachowana jest w odcieniach ciepłych brązów, miedzi i wanilii do tego jeden dość ciemny, grafitowy kolor. Do palety dołączony jest dwustronny aplikator, jednak ja postanowiłam posłużyć się pędzlem :-) Sposób aplikacji należy do (w miarę0 przyjemnych, cienie same w sobie są spoko, ale w zależności od narzędzia którym będą nakładane, mogą się mniej lub bardziej osypywać.

Dość dobrze się ze sobą mieszają, można je łączyć na wiele sposobów dzięki czemu uzyskamy rożne efekty, rozcierają się równie dobrze.
Jestem dość zadowolona z efektu końcowego, niedługo stworzę filmik z makijażem tymi cieniami, dziś taki nagrałam ale okazało się, że wyłączoną kamerą (HAHAHHA)
Dajcie znać czy macie tę paletkę i jakie są Wasze wrażenia :-)
Jedyne nad czym się zastanawiam to czy nie będą zanikać z czasem.
Moja ocena to dobre 7/10!
Buziole!!!

niedziela, 14 września 2014

Witaj szkoło!

Wiem, wiem...dawno mnie tu nie było. WIEM. Ale jestem! I notkę dedykuję mojej Mamie, która codziennie mnie motywowała smsami w stylu "o, fajna notka", "super blog", " ekstra wpis.." :D...więc do dzieła!

Nie wiem jak Wam, ale mi wakacje upłynęły w ekspresowym tempie. Upały mnie wykończyły nerwowo. Przecież to normalne, że w tygodniu jest super pogoda idealna na plażę, a jak przychodzi weekend (mój upragniony!) to tzw. żal.pl. No cóż...

W Mysim spokojnie, powolutku płynął dzień za dniem. Ja bez zbędnych fochów znosiłam cierpliwie przerwę wakacyjną. Czas przeznaczałam na ciekawe książki.. kilka mogę Wam polecić jakby co :-)


Bardzo,ale to bardzo cieszę się z powrotu do szkoły! Wreszcie zaczęło się życie! Dzieciaki z tornistrami <3 Pani Irenka z przedszkola :-) wróciło wiele mysich znajomych :-) życzliwych i tych mniej ;-) mam na myśli pewien "czarujący" incydent. "Czarujący" dlatego, że zostałam jawnie zaczarowana i jawnie okradziona :D ku przestrodze! Nie patrzcie w oczy cygance bo grozi to rzuceniem czaru jakiegokolwiek. W moim przypadku takiego :D Ale co było a nie jest nie pisze się w rejestr! W każdym razie powrót do szkoły, powrót z błogiego lenistwa, powrót z leżaka, powrót z tarasu, czereśni, truskawek, kompotów z papierówek, POWRÓT równa się coś nowego, innego, ciekawego. W modzie również.

A co w tej modowej trawie piszczy? Już odpowiadam.

Zacznę od tego, że pomimo okrutnych upałów ja i tak myślałam o tym jakie będą w tym sezonie swetry, który kolor będzie królował, czy dresiaki podbiją moje i Wasze serca, co zrobić, żeby było fajnie, modnie, ale inaczej.

W tym sezonie króluje niewątpliwie granat. Był już w zeszłym sezonie, ale raczej wejście swoje miał niewinne. Dziś ma być inaczej, mocniej, z przytupem. Mi granat pasuje. Na kimś, nie na sobie. Jakoś się nie czuję.. ale ile można łazić w szarakach!? :D dlatego postanowiłam, że w tym sezonie, zmieniam garderobę i będę odważniejsza, a tak już w ogóle mam wielką ochotę na ołwersajzowy, mięsisty, cieplusiński, kolorowy, w azteckie wzory, piękny, oryginalny, jedyny w swoim rodzaju sweter!!!!!!!! Muszę go znaleźć, a jeśli ktoś z Was ma ochotę na podobny to wiecie... no mogę coś w tym kierunku podziałać...;-)

Tak jak kręci mnie zmiana garderoby, tak samo kręci mnie remont w Mysim :D tak bardzo bym chciała coś zmienić, tak bardzo nie wiem jak i kiedy :D całkowita, diametralna zmiana. Moje chwilowe marzenie. Do spełnienia oczywiście! :-) MARZENIA TRZEBA SPEŁNIAĆ! TE MAŁE I TE DUŻE! Zapamiętać! :-)

Dajcie mi chwilę, idę zrobić sobie kawę. (kawa o 20.07? ;/)

Bardziej mleko z kawą, ale ok. Wracając do ciekawszych spraw to rzecz się stała okrutna! Jakiś czas temu w dość dziwny sposób (moja kuzynka wie w jaki ;-))  "upadł" mi telefon... W związku z tym, ekran mojego telefonu umarł...na szczęście przezorny zawsze ubezpieczony tym bardziej ja, ponieważ telefon z wykupionym dodatkowym ubezpieczeniem(ufff...) i niedługo do mnie wróci! I niedługo wrócą też zdjęcia! Bo wiem, że mysi Instagram też umarł...;-) ale obiecuję poprawę!

Jeżeli chodzi o upadki to niestety na jednym się nie skończyło. Mój perfum też umarł. Bo upadł :D

Długa przerwa od pisania sprawiła, że piszę dość chaotycznie, ale wybaczcie mi, dajcie mi kilka notek :-) a! Polećcie jakąś fajną książkę? Proszę, proszę, proszę!!!

Dzięki za uwagę, sory za ten bałagan, będzie lepiej!


pa!


wtorek, 8 lipca 2014

ej no upale, bez przesady!

Siemka! Miałam pisać wczoraj, ale w związku z wczorajszymi wyładowaniami atmosferycznymi postanowiłam nie narażać się tej okrutnej burzy, wyłączyłam wszystko co możliwe i razem z kotami skryłam się pod kołdrą (gdybym mogła skryłabym się pod łóżkiem, ale się nie dało) i postanowiliśmy przeczekać tę jazdę za oknem. Skończyło się tak, że po prostu zasnęłam. To było straaaaaaszne!!!! Jezu kochanego bałam się tak, że szok, w ogóle nie chciałam podchodzić do okien, pozamykałam je co by piorun dziwnym trafem nie postanowił walnąć. Niestety  i tak kilka razy byłam zmuszana do tych okien podchodzić bo moje durne koty były bardzo zainteresowane zjawiskiem, dopiero jak walnęło fest to pooooooooszły.

Obudziłam się. Ukrop niesamowity. Niestety sypialnia od wschodu, więc 6 z kawałkiem już mi słońce blazuje. Najpierw całkiem przyjemnie, ale koło 8 nie da się wyrobić. Czasem z jednym okiem zamkniętym maszeruję do drugiego pokoju i kontynuuje sen, czasem przekładam poduszkę  na drugą stronę łóżka a czasem po prostu wypada wstać wcześniej. Rzekomo kto rano wstaje temu...

Szybkie śniadanko, szybki LEKKI makijaż i do Mysiego.
Przed otwarciem odkurzyłam sklep co skończyło się tym, że wyglądałam jak jeden zmokły ( a raczej spocony) szczurkoś. Dramat. Na szczęście dzień wcześniej przytargałam sobie wiatraczek :D uff jaka ulga..:-)
Jak już wcześniej wspominałam, wraz z wakacjami w Mysim się zrobiło spokojniej. Owszem, kobitki odwiedzają, ale jest wiecie... tak cicho jakoś. Więc jak sobie pomyślę, że spora część społeczności przebywa w obecnej chwili na plażach różnego rodzaju to mnie szlag jasny trafia. No tak. Poszłam sobie po arbuza.
Ja wszystko rozumiem, i naprawdę lato uwielbiam. Ale nie wtedy kiedy muszę być w pracy. Nawet w tak cudownej i przyjemnej. Tym bardziej, że znając moje szczęście, jak EWENTUALNIE postanowię sobie sprezentować mini urlop to na bank będzie deszcz i 15 stopni, w porywach 16. :///

Więc postanowiłam po pracy sobie mini wakacje zrobić. Mianowicie najpierw skoczyłam sobie na gorrrrrącą wyspę się poopalać a następnie nad brzegiem lazurowego morza piłam drinka, podziwiając piękne widoki...;-) :D
Ehh... trzeba sobie jakoś radzić co nie?  W tej chwili razem z kotałkami odpoczywamy sobie, oglądamy tiwi i zbieramy siły na następny dzień.
Trzymajcie się dziewczyny, do następnego!
Natala :-)


środa, 2 lipca 2014

Hasełka.

Dobry wieczór :-)

Dawno nie pisałam, wiem..;/ sory.

Co w Mysim piszczy? Ano to:

Zaczęły się wakacje. Dla niektórych dobrze...:-) nie ma dzieciaków z plecakami, nie ma przedszkolaków, trochę pustawo, tak inaczej, spokojniej, ale czy fajniej? Nie wiem.

Tak więc w Mysim też spokojniej, dzień upływa powoli, przyjemnie.
https://www.youtube.com/watch?v=oVcG9lpZV24

Kawa, gazeta, papieros, odwiedziny, herbata, ciastko, książka, odwiedziny. Ciuchy, zdjęcia, muzyczka. Miś.


I tak z tym misiem sobie siedzimy, muszę mu wymyślić jakieś imię...;-) jakieś propozycje?

        Tworzę, układam, robię co lubię. To chyba ważne, co nie? 
Po co robić coś co nam nie sprawia przyjemności, bez sensu. Lepiej chyba robić coś z pasją,
        spełniać się w tym, realizować, ogarniać nowe wyzwania itd, itp. Ja właśnie mam w planach nowe wyzwanie, ale o nim nie gadam, bo zapeszać nie lubię ;-)

      
Zobaczcie jaki ładny wieczór na Wyżynach...
i księżyc tyci tyci, ale wrażenie robi. Pięknie. Miłego wieczoru, miłej nocy, czego sobie życzycie!

Pozdro, Natala









wtorek, 24 czerwca 2014

Wtorek.

Hej, postanowiłam jednak, że nie będę pisać codziennie. Muszę nazbierać trochę ciekawostek i zdjęć, żeby Wam się nie znudziło! :-)

Dziś w Mysim  od rana szykowałam dla Was dostawkę, w międzyczasie poszłam po śniadanie do PiP i spotkałam Alę z Szerszeniem, daaaaawno ich nie było bo Szerszeń miał chorobę :( ale już ok!

Wróciłam, dokończyłam co trzeba, radio włączone, czas start!

Baaaardzo powoli ciągnęła mi się pierwsza godzina, ale później wpadła moja Mama z Haneczką i jakoś tak szybko zleciało, no bo wiadomo, że jak fajnie jest to i czas szybciej leci ;/
Hania dziś spróbowała nowej kaszki, której efekty można było POCZUĆ przez dobre 20min w Mysim...SZOK!:-)

Następnie odwiedziły Mysie Joanna, pani Marylka i Martyna. Paliłyśmy papierosy. FFFFFuj!

Jakiś senny ten dzień, pogoda średnia, zimno, więc po powrocie do domu, szybki obiad, szybka kąpiel i ciepła piżamka. I jakiś fajny film by się przydał.

Cześć i czołem!
Natala