niedziela, 14 lutego 2016

Moje pierwsze wrażenie- Inglot Duraline

Hej!
Dziś przychodzę do Was z tym małym cudakiem czyli Inglot Duraline. Jest on dostępny w każdym stoisku Inglota i kosztuje dokładnie 26zł.
Od dawna się na niego czaiłam i w momencie gdy zauważyłam, że mój ulubiony tusz umarł pomyślałam, że jedynym ratunkiem dla niego jest właśnie ten płyn. W związku z tym, że tusz nie należy do tanich produktów i nie bardzo miałam budżet na nowe opakowanie postanowiłam, że może właśnie Duraline przyjdzie mu z pomocą.

Według producenta produkt ten przeznaczony jest do aplikacji na mokro prasowanych i sypkich cieni do powiek, utrwala makijaż, pogłębia kolor, ale może być też stosowany do pudrów sypkich, bronzerów itp... NO I DO MOJEJ ZMARŁEJ MASKARY!

 Tak właśnie się prezentowała, najdziwniejsze jest to, że była ona stosunkowo świeża, więc tym bardziej byłam zdziwiona dlaczego tak średnio wygląda.

 Do maskary dodałam kilka kropli Duraline, nie jest powiedziane ile konkretnie, zależy to od wyczucia, nie możemy też przesadzić, żeby nie zrobiła się czarna (w moim przypadku fioletowa) woda, ja dodałam ok.7 kropelek produktu.Wymieszałam, wymasowałam i doznałam szoku
:D
Wiem, że na zdjęciu nie widać spektakularnych efektów, ale musicie mi wierzyć- pomogło.
Tusz zyskał na konsystencji, o wiele łatwiej teraz aplikuje się produkt!

W związku z tym, że przede wszystkim Duraline przeznaczony jest do aplikacji cieni na mokro, spróbowałam i tego. W tym przypadku jednak trzeba trochę uważać żeby nie zepsuć sobie cienia.
Ja wzięłam odrobinę na pędzel i dodałam dosłownie kropelkę na wierzch dłoni. Można też podzielić sobie cień na pół i z jednej strony zostawić go w spokoju (:D), a drugą stronę przeznaczyć tylko dla Duraline. No i efekt taki:
Dzięki temu możemy przy pomocy cienia i Duraline uzyskać idealną konsystencję do stworzenia kreski przy linii rzęs czy bardziej kreatywnego makijażu.

Reasumując:
biorąc pod uwagę jaka jestem sceptyczna co do takich produktów to ten mnie absolutnie nie zawiódł.
Produkt jest bardzo łatwy w użyciu, a dzięki maleńkiej pipetce nie musimy się obawiać, że przesadzimy z ilością.

Serdecznie polecam! Buziol!






czwartek, 11 lutego 2016

Paleta cieni Lovely Dark Nude make up kit- recenzja.

Hej dziewczyny!
Dziś przychodzę do Was z recenzją palety cieni Lovely Dark Nude make up kit. Kupiłam ją w Rossmannie za ok. 15zł, w palecie znajdziemy 12 cieni- 3 matowe, 9 błyszczących.
Mam nieodparte wrażenie, że paleta ta jest mocno inspirowana paletą cieni Urban Decay Naked 2.
Niestety póki co nie miałam okazji testować Naked 2 więc nie mogę porównywać jakości cieni, ale na pewno sam wygląd i ułożenie może wskazywać na dość dużą inspirację ;-)
Co do tytułowych cieni, paleta zachowana jest w odcieniach ciepłych brązów, miedzi i wanilii do tego jeden dość ciemny, grafitowy kolor. Do palety dołączony jest dwustronny aplikator, jednak ja postanowiłam posłużyć się pędzlem :-) Sposób aplikacji należy do (w miarę0 przyjemnych, cienie same w sobie są spoko, ale w zależności od narzędzia którym będą nakładane, mogą się mniej lub bardziej osypywać.

Dość dobrze się ze sobą mieszają, można je łączyć na wiele sposobów dzięki czemu uzyskamy rożne efekty, rozcierają się równie dobrze.
Jestem dość zadowolona z efektu końcowego, niedługo stworzę filmik z makijażem tymi cieniami, dziś taki nagrałam ale okazało się, że wyłączoną kamerą (HAHAHHA)
Dajcie znać czy macie tę paletkę i jakie są Wasze wrażenia :-)
Jedyne nad czym się zastanawiam to czy nie będą zanikać z czasem.
Moja ocena to dobre 7/10!
Buziole!!!