Siemka! Miałam pisać wczoraj, ale w związku z wczorajszymi wyładowaniami atmosferycznymi postanowiłam nie narażać się tej okrutnej burzy, wyłączyłam wszystko co możliwe i razem z kotami skryłam się pod kołdrą (gdybym mogła skryłabym się pod łóżkiem, ale się nie dało) i postanowiliśmy przeczekać tę jazdę za oknem. Skończyło się tak, że po prostu zasnęłam. To było straaaaaaszne!!!! Jezu kochanego bałam się tak, że szok, w ogóle nie chciałam podchodzić do okien, pozamykałam je co by piorun dziwnym trafem nie postanowił walnąć. Niestety i tak kilka razy byłam zmuszana do tych okien podchodzić bo moje durne koty były bardzo zainteresowane zjawiskiem, dopiero jak walnęło fest to pooooooooszły.
Obudziłam się. Ukrop niesamowity. Niestety sypialnia od wschodu, więc 6 z kawałkiem już mi słońce blazuje. Najpierw całkiem przyjemnie, ale koło 8 nie da się wyrobić. Czasem z jednym okiem zamkniętym maszeruję do drugiego pokoju i kontynuuje sen, czasem przekładam poduszkę na drugą stronę łóżka a czasem po prostu wypada wstać wcześniej. Rzekomo kto rano wstaje temu...
Szybkie śniadanko, szybki LEKKI makijaż i do Mysiego.
Przed otwarciem odkurzyłam sklep co skończyło się tym, że wyglądałam jak jeden zmokły ( a raczej spocony) szczurkoś. Dramat. Na szczęście dzień wcześniej przytargałam sobie wiatraczek :D uff jaka ulga..:-)
Jak już wcześniej wspominałam, wraz z wakacjami w Mysim się zrobiło spokojniej. Owszem, kobitki odwiedzają, ale jest wiecie... tak cicho jakoś. Więc jak sobie pomyślę, że spora część społeczności przebywa w obecnej chwili na plażach różnego rodzaju to mnie szlag jasny trafia. No tak. Poszłam sobie po arbuza.
Ja wszystko rozumiem, i naprawdę lato uwielbiam. Ale nie wtedy kiedy muszę być w pracy. Nawet w tak cudownej i przyjemnej. Tym bardziej, że znając moje szczęście, jak EWENTUALNIE postanowię sobie sprezentować mini urlop to na bank będzie deszcz i 15 stopni, w porywach 16. :///
Więc postanowiłam po pracy sobie mini wakacje zrobić. Mianowicie najpierw skoczyłam sobie na gorrrrrącą wyspę się poopalać a następnie nad brzegiem lazurowego morza piłam drinka, podziwiając piękne widoki...;-) :D
Ehh... trzeba sobie jakoś radzić co nie? W tej chwili razem z kotałkami odpoczywamy sobie, oglądamy tiwi i zbieramy siły na następny dzień.
Trzymajcie się dziewczyny, do następnego!
Natala :-)